Czas Wagi - Aleksander Sowa
1
1997
,
aleksander sowa
,
czas wagi
,
emil stompor
,
kryminał
,
lira
,
polski autor
,
porwanie
,
warszawa
W czerwcu 1997 roku na warszawskiej Pradze, ktoś uprowadza Sarę, córkę milionera. Zamknięta w ciemnym pomieszczeniu, nie odróżnia dnia od nocy, jest tam bita i gwałcona. Zrozpaczony ojciec powiadamia policję, wynajmuje detektywa, a Sary nie ma.
Ciszę przerywa żądanie okupu, które bogacz realizuje, jednak córka nadal nie wraca do domu. Rodzina porwanej powiadamia media i wybucha afera. Pospieszne decyzje, które miały ją załagodzić przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Grupą policyjną ma dowodzić nowa osoba, kobieta, podinspektor Maria Stefańska, wkrótce zwana przez podwładnych pieszczotliwie Marysią (skojarzenia z pewnym polskim filmem słuszne). Marysia ma tabelki, które chce wypełnić, Marysia była i jest policjantką zza biurka, Marysia ma władzę i Marysi wydaje się, że wie co robi.
Do sprawy zostaje przydzielony Emil Stompor. Policjant prawdziwy, taki który miał i nadal ma misję. Ma też cięty język, który kreśli jego myśli bez zbędnej dyplomacji. Stompor jest inteligentny, ma na wszystko odpowiedź, zawsze trafną, zawsze szczerą i rzadko miłą, no może nawet... nigdy miłą.
Fabuła jest oparta na prawdziwym i głośnym porwaniu. Ale to nie jedyna z możliwości, z których skorzystał Aleksander Sowa by nadać jego książce realizmu.
Postaci, w większości męskie, mówią surowym językiem, a wulgaryzmy pojawiają się dość często i... zawsze stanowią idealne wzmocnienie wypowiedzi. Radio gra utwory z tamtych czasów, wspominamy przez moment Anastazję P., spółkę ART B., czy wielką powódź. Nie byłam wtedy dorosła, ale gdzieś w odmętach pamięci mam zapisane znaki szczególne tego okresu i podczas czytania „Czasu Wagi” realnie przeniosłam się w czasie.
Porwana Sara wypowiada się w osobie pierwszej, można poczuć to, co ona przeżywa, nie tylko za sprawą emocji. Autor nie pomija niczego, nawet zapachu. Daje to możliwość zżycia się z ofiarą.
Rzadko kiedy żywię jakieś uczucia do głównego bohatera, jest mi on całkowicie obojętny, interesuje mnie historia jaką ma do opowiedzenia. Jednak w przypadku Emila Stompora, sprawa ma się inaczej. Jego kąśliwe uwagi, wieczne niezadowolenie i ciągłe poczucie winy, że robi zbyt mało, sprawia, że naprawdę lubię tego człowieka i go rozumiem. Jest w tej swojej fikcyjności, mało fikcyjny. A partner Stompora, Kosar, alter ego Autora?, jeszcze bardziej ten realizm potęguje, zwłaszcza kiedy początek i koniec historii się spinają.
Fabuła jest oparta na prawdziwym i głośnym porwaniu. Ale to nie jedyna z możliwości, z których skorzystał Aleksander Sowa by nadać jego książce realizmu.
Postaci, w większości męskie, mówią surowym językiem, a wulgaryzmy pojawiają się dość często i... zawsze stanowią idealne wzmocnienie wypowiedzi. Radio gra utwory z tamtych czasów, wspominamy przez moment Anastazję P., spółkę ART B., czy wielką powódź. Nie byłam wtedy dorosła, ale gdzieś w odmętach pamięci mam zapisane znaki szczególne tego okresu i podczas czytania „Czasu Wagi” realnie przeniosłam się w czasie.
Porwana Sara wypowiada się w osobie pierwszej, można poczuć to, co ona przeżywa, nie tylko za sprawą emocji. Autor nie pomija niczego, nawet zapachu. Daje to możliwość zżycia się z ofiarą.
Rzadko kiedy żywię jakieś uczucia do głównego bohatera, jest mi on całkowicie obojętny, interesuje mnie historia jaką ma do opowiedzenia. Jednak w przypadku Emila Stompora, sprawa ma się inaczej. Jego kąśliwe uwagi, wieczne niezadowolenie i ciągłe poczucie winy, że robi zbyt mało, sprawia, że naprawdę lubię tego człowieka i go rozumiem. Jest w tej swojej fikcyjności, mało fikcyjny. A partner Stompora, Kosar, alter ego Autora?, jeszcze bardziej ten realizm potęguje, zwłaszcza kiedy początek i koniec historii się spinają.
Aleksander Sowa przedstawia powiązania, układy, układziki. Pokazuje kto naprawdę rządził, kto decydował o tym, o czym się mówiło i jak się mówiło. Kto decydował o tym, co opinia publiczna ma wiedzieć i że zawsze chodziło o to samo - posiadanie władzy i pieniądze. Prawdziwi przestępcy, bandyci, na takich nie wyglądali, piastowali wysokie stanowiska.
Nieważne jak zasobne mamy portfele i z jakiej rodziny pochodzimy, zawsze kierują nami te same, mało szlachetne, pobudki. Zdarzają się jednostki posiadające ideę, próbujące coś zmienić, ale kijem rzeki, niestety, się nie zawróci.
Nieważne jak zasobne mamy portfele i z jakiej rodziny pochodzimy, zawsze kierują nami te same, mało szlachetne, pobudki. Zdarzają się jednostki posiadające ideę, próbujące coś zmienić, ale kijem rzeki, niestety, się nie zawróci.
Przeczytałam w jakiejś z opinii, że Aleksander Sowa opisuje minione czasy, i tak się zastanawiam, czy tak faktycznie jest? Chciałabym móc w to wierzyć. Ale nawet radia grają te same przeboje.
Intensywna, surowa, kryminalna rozrywka, jak dobry film. W którym wszystko słychać, choć nie ma fonii, w którym postaci są prawdziwe, choć można je sobie tylko wyobrazić.
Historia, o której człowiek myśli długo po ostatniej scenie, bo ma świadomość, że jest oparta na kanwie prawdziwych wydarzeń i że nie jest to tylko cichnąca melodia przeszłości.
Intensywna, surowa, kryminalna rozrywka, jak dobry film. W którym wszystko słychać, choć nie ma fonii, w którym postaci są prawdziwe, choć można je sobie tylko wyobrazić.
Historia, o której człowiek myśli długo po ostatniej scenie, bo ma świadomość, że jest oparta na kanwie prawdziwych wydarzeń i że nie jest to tylko cichnąca melodia przeszłości.
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 25 marca 2020
Liczba stron: 416
Kategoria: kryminał
Zawsze bardzo chętnie sięgam po historie oparte o prawdziwe wydarzenia. 😊
OdpowiedzUsuń