Szajka - Lajos Grendel
Lajos Grendel (1948-2018) to węgierski pisarz, eseista, literaturoznawca. Absolwent studiów hungarystyki i anglistyki na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Komeńskiego, na którym (w Katedrze Języka i Literatury Węgierskiej) później wykładał historię literatury węgierskiej. Pracował jako redaktor w wydawnictwie Madách, w latach 1990-1992 był redaktorem naczelnym miesięcznika literackiego „Irodalmi Szemle”, a do września 1997 roku pełnił tę samą funkcję w czasopiśmie „Kalligram”.
To autor wielu powieści, opowiadań, esejów jak również prac naukowych i historii literatury węgierskiej. Laureat wielu nagród. W Polsce znany z „Poświęcenia hetmana” (2014), „Dzwonów Einsteina” (2016) i „Życia w cztery tygodnie” (2018). W tym roku do tego grona dołączyła „Szajka” wydana przez Bibliotekę Słów (również w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego).
Szajka - Lajos Grendel
„Wówczas stało się dla mnie jasne, że wolność oglądana z prawa wygląda inaczej niż wolność oglądana z lewa, od tyłu, z przodu, od spodu lub z góry. Potem wolność oddała mi się prawie jak panienka spod latarni”.
Postaci w „Szajce” są prawie nie do odróżnienia i na początku zdają się ze sobą niepowiązane. Wszystkich napędza wizja przyjemnego, niemęczącego czymkolwiek!, życia, a możliwość wyboru, czyli tę wolność, której podobno wszyscy pragniemy, chętnie zamieniają na jakieś przyjemności; kulinarne bądź cielesne.
Największe znaczenie w tej powieści ma miejsce akcji, czyli słowacko-węgierskie pogranicze, po czechosłowackiej stronie, którego mieszkańcom obojętne jest kim są, bo mogą być każdym, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Kto by się zresztą w tym połapał? Kompletny chaos. Złodziejstwo, oszustwa i próżność zatopione w absurdzie, grotesce, ironii i do tego z wątkiem kryminalnym w tle.
Ta niemoralna prowincja to istny panoptykon, to za sprawą nadrzędnego narratora czujemy się jak strażnicy-obserwatorzy „ofiar” czasów, które im się zdarzyły.
Postaci w „Szajce” się przystosowują, adaptują do świata, w którym żyją, czyli mogłoby się wydawać, że wykazują się nad wyraz wysokim poziomem inteligencji...
Jedyną drogą ucieczki z tego więzienia jest podróż w zaświaty. Przyzwyczajenia są cementem, który spaja cały ten kram. A każdy kto do niego wchodzi, szybko czuje się jak u siebie. Tak jakby wszyscy siedzieli na tej samej karuzeli. Taka wariacja na temat perpetuum mobile.
Śmiałam się podczas czytania... w głos. Lubię dobre porównania, lubię absurdalność, surrealizm i lubię takie poczucie humoru, które to z kolei przywiodło mi na myśl „Wtedy w Loszoncu” Petera Balki, nawet miejsce akcji - słowacko-węgierskie pogranicze - się zgadza, a i w samym tekście pojawia się Łuczeniec, czyli Loszonc. Wiele cech wspólnych ma „Szajka” również z „Rivers of Babylon” Petera Pištanka. To te same pragnienia, te same motywacje napędzają bohaterów.
W „Szajce” widać jak lata płyną, a ludzie płyną z prądem. Przemija tylko czas. Postęp technologiczny odbywa się w obojętności na wielkie ideały, których definicję modyfikuje potrzeba. Z reguły... potrzeba wygody.