#41 Requiem dla analogowego świata - Rafał Cichowski
0
alina sliwinska
,
bookhunter
,
książka
,
lata 90.
,
novae res
,
pod lasem czytane
,
powódź
,
Rafał Cichowski
,
recenzja
,
Requiem dla analogowego świata
,
wspomnienia
,
wydawnictwo
Czasem bywa tak, że w bohaterze książki, którą czytamy widzimy cząstkę
siebie. Podobne zainteresowania, doświadczenia, czy cechę charakteru.
Rzadko zdarza się jednak tak, by w każdym z bohaterów ujrzeć fragment
własnego życia.
To nie jest książka dla wszystkich. Nie wiem czy ta książka jest też dla Ciebie, ale na pewno była ta książka dla mnie.Jest rok 1997. Lato naznaczone wielką powodzią. Pamiętam ten okres bardzo dobrze, z uwagi na przyjazd kolonii dzieci z rejonów, które spustoszyła woda, do Domu Księży Werbistów - obok którego wtedy mieszkałam. Jedno z przebywających tam dzieci opowiedziało mi historię; najsmutniejszą historię jaką wtedy słyszałam i która do dziś powoduje u mnie smutek, ale ja nie o tym...
Dla mnie to lato było dwukolorowe. Z uwagi na krzyczący zewsząd utwór zespołu Hey "Moja i Twoja nadzieja".
Akcja powieści toczy się na blokowiskach Kutna. Bohaterami są trzynastoletni chłopcy, głównym jest Chudy. Chłopcy właśnie rozpoczęli wakacje, dla niektórych z nich zaczną się one dopiero po otrzymaniu lania - za brak promocji do następnej klasy. Chudy opowiada jak spędzał ten letni czas, który miał być "najlepszymi wakacjami jakie do tej pory przeżył".
I tak za pomocą jego narracji jesteśmy na wakacjach zwykłych dzieci, z niezbyt zamożnych rodzin i tych z głębokimi problemami nazywanymi dziś popularnie - patologią.
To nie jest książka dla wszystkich. Nie wiem czy ta książka jest też dla Ciebie, ale na pewno była ta książka dla mnie.Jest rok 1997. Lato naznaczone wielką powodzią. Pamiętam ten okres bardzo dobrze, z uwagi na przyjazd kolonii dzieci z rejonów, które spustoszyła woda, do Domu Księży Werbistów - obok którego wtedy mieszkałam. Jedno z przebywających tam dzieci opowiedziało mi historię; najsmutniejszą historię jaką wtedy słyszałam i która do dziś powoduje u mnie smutek, ale ja nie o tym...
Dla mnie to lato było dwukolorowe. Z uwagi na krzyczący zewsząd utwór zespołu Hey "Moja i Twoja nadzieja".
Akcja powieści toczy się na blokowiskach Kutna. Bohaterami są trzynastoletni chłopcy, głównym jest Chudy. Chłopcy właśnie rozpoczęli wakacje, dla niektórych z nich zaczną się one dopiero po otrzymaniu lania - za brak promocji do następnej klasy. Chudy opowiada jak spędzał ten letni czas, który miał być "najlepszymi wakacjami jakie do tej pory przeżył".
I tak za pomocą jego narracji jesteśmy na wakacjach zwykłych dzieci, z niezbyt zamożnych rodzin i tych z głębokimi problemami nazywanymi dziś popularnie - patologią.
To nie jest kolorowy świat, gdzie wszyscy szukają tęczy i biegają
z jednorożcami, jaki żyje w pamięci niektórych z moich rówieśników. To
owszem była też zabawa - gra piłkę, ale i wybijanie szyb, chęć
uniknięcia konsekwencji - modły żeby przewidywany efekt millenium jednak nastąpił szybciej (sic!), i wszechobecna manifestacja siły fizycznej starszych i większych.
Opis samej powodzi jest mocno realistyczny, przytłaczający, mroczny i niestety prawdziwy.
Opis samej powodzi jest mocno realistyczny, przytłaczający, mroczny i niestety prawdziwy.
"Powódź sprawiła, że hałas zniknął, ale wszystkie brudy tego miasta wypłynęły
z piwnic, serc i spod paznokci".
z piwnic, serc i spod paznokci".
Podczas czytania bywało różnie. Śmiałam się, ale i było mi smutno. Dla
mnie to była sentymentalna podróż w głąb siebie. Wiele rzeczy z tamtego
okresu, nie że zapomniałam, ale nie chciałam pamiętać, teraz musiałam je
przemyśleć raz jeszcze, jako dorosła i chyba było mi to potrzebne.
"Gdy masz trzynaście lat, jedyne miejsce, do którego możesz uciec, jest wewnątrz ciebie".
Znowu czułam smak lizaka HIT
z rozmiękczonym śliną, obgryzionym kartonowym patyczkiem. Znowu żułam
Hubbę Bubbę, a na śniadanie jadłam bułkę z żółtym serem i pomidorem,
któremu daleko było do uprawy BIO, a wszystko popijałam słodzoną cukrem,
zwykłą czarną herbatą. Wychodziłam rano, wracałam późnym wieczorem. Nie
było smartfonów. Pilnowaliśmy się sami. Choć robiliśmy głupoty i dziś
łapię się za głowę jak mogliśmy być, aż tak nieodpowiedzialni... To mimo
wszystko - był to piękny czas...
Większość z nas wyglądała tak samo.
Trampki, rozciągnięte koszulki i spodenki z obciętych spodni. Nikt nie
obnosił się gadżetami, a jak ktoś dostał coś nowego, to zabierał to na
podwórko. Byliśmy brudni, piliśmy czerwoną, chemiczną oranżadę z jednej
butelki, na którą robiliśmy zrzutkę.
"Po policzkach dziewczyny spływają czarne krople tuszu, jej głos się łamie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego. Dopiero teraz dociera do mnie, że ona i cała reszta nie stracili tego dnia ulubionego wokalisty, który śpiewał te wszystkie fajne piosenki. Umarł ich przyjaciel, ten, który powierzył im wszystkie swoje sekrety.
I krzyczał za nich, gdy oni nie mogli nawet mówić".
I krzyczał za nich, gdy oni nie mogli nawet mówić".
Chudy nie pochodzi z patologicznej
rodziny. Ma kochających rodziców, którzy kiedy nie mogą zabrać go na
wakacje informują go o tym i... przepraszają. Jednak otoczenie chłopaka,
nie ma takiego szczęścia i ten chcąc się dopasować nie wychyla się,
wtapia się.
Uczy się bardzo dobrze, ale czy dlatego, że tego chce? Czy dlatego, że nie chce zawieźć rodziców?
Uczy się bardzo dobrze, ale czy dlatego, że tego chce? Czy dlatego, że nie chce zawieźć rodziców?
Narracja jest pierwszoosobowa. Choć
opowiada to młody chłopak, to przemyślenia bywają bardzo dojrzałe, jakby
obecnie dorosły, tłumaczył sam sobie własne młodzieńcze posunięcia
i próbował wykonać rachunek sumienia.
Były to czasy Nirvany, The Offspring, czy polskich formacji Kaliber 44, czy Wzgórze Ya-Pa 3. Spędzaliśmy czas ze sobą. Kupowaliśmy Popcorn, Bravo czy Świat Wiedzy. Pokoje oklejaliśmy plakatami, a swój wewnętrzny bunt większość z nas manifestowała obnosząc się ze swoim muzycznym idolem. Był to też czas pierwszych miłości, ale i u niektórych - prób z różnego rodzaju używkami
Były to czasy Nirvany, The Offspring, czy polskich formacji Kaliber 44, czy Wzgórze Ya-Pa 3. Spędzaliśmy czas ze sobą. Kupowaliśmy Popcorn, Bravo czy Świat Wiedzy. Pokoje oklejaliśmy plakatami, a swój wewnętrzny bunt większość z nas manifestowała obnosząc się ze swoim muzycznym idolem. Był to też czas pierwszych miłości, ale i u niektórych - prób z różnego rodzaju używkami
"Mama kręci głową i głośno wzdycha. Maciej Orłoś zapowiada muzykę z Markiem Sierockim, a ja wkładam trampki i wychodzę z domu, myśląc o tym, że świat może być gorszy niż najbardziej brutalna z gier. On istnieje naprawdę".
Czy to ciężka, osnuta kanwą beznadziejności blokowisk lat 90 - tych
książka? Nie. To zwykłe wakacje, dojrzewających nastolatków, którym nikt
nie serwował jeszcze wykładu jak powinno wyglądać szczęśliwe
dzieciństwo i ile trzeba mieć, by móc nazwać się szczęśliwym. Kiedy nikt
przesadnie nie lukrował wizji przyszłości.
"Zawsze, gdy ją widzę na mieście lub w głowie, myślę o tym, że idziemy przez to życie i zostawiamy fragmenty siebie w innych osobach. Czasem te fragmenty uwierają.
Ale to czyni nas tym, kim jesteśmy. Wszyscy jesteśmy ulepieni z niepasujących
do siebie części".
Ale to czyni nas tym, kim jesteśmy. Wszyscy jesteśmy ulepieni z niepasujących
do siebie części".
Siedzę dziś i żuję gumę rozpuszczalną Maoam (nadal wszyscy nazywają ją
też Mambą), którą dostałam od bratanicy i smak jest taki jak
zapamiętałam, więc może ja też nie zmieniłam się aż tak bardzo; jak mi
się wydawało? I świat też nie?
"Dobra muzyka ma tę właściwość, że słychać w niej twoje własne myśli".
Dobra książka też.
7/10.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 12. czerwca 2019
Liczba stron: 352
Liczba stron: 352
Kategoria: literatura polska/ literatura piękna
Recenzja napisana dla portalu bookhunter.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz